niedziela, 8 stycznia 2012

Małe intro do teatru średniowiecznego

Tak w ogóle to chciałam popełnić notkę o średniowiczym teatrze francuskim (<3), bo licznik wybił 10 tysięcy wejść na bloga więc należy się mały prezent, ale trudno opowiadać o czymś od środka. Zaczniemy od początku (well duuuh) więc włączcie sobie Freiburger Spielleyt i jedziemy.

Na początek cofniemy się na chwilę do IV wieku n.e., do Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie, gdzie po raz pierwszy zaczęto obchodzić adoratio crucis - wielotygodniową ceremonię adoracji krzyża, która 600 lat później stała się podwaliną dramatu liturgicznego.


W IX i X wieku, niemal jednocześnie na całym obszarze obrządku rzymskokatolickiego rozpoczęła się teatralizacja życia kościelnego. Punktem wyjścia było świeto Wielkiej Nocy czyli odtworzenie ukrzyżowania i zmartwychwstania jako zwycięstwa boskiego światła nad ciemnością. Adoracja krzyża związana była z fazami Męski Pańskiej. Najpierw poranna adoratio crucis, następnie depositio crucis czyli złożenie na ołtarzu krzyża owiniętego w płótno (symbolizującego Jezusa) w Wielki Piątek, aż do poranka w Niedzielę Wielkanocną kiedy następuje zmartwychwstanie - podniesienie krzyża - elevatio crucis.
W IX wieku niejaki Notker Balbulus, mnich z klasztoru w St. Gallen, wprowadził łacińskie sekwencje do muzycznych partii Jutrzni wielkanocnej. Dalej poszedł jego brat zakonny, Tutilo, tworząc nową formę śpiewu liturgicznego - tropy czyli dialog śpiewany przez dwa chóry.


W pierwszej połowie X wieku Aethelwold, biskup Winchesteru, pisze Regularis Concordia - angielski przekład i objaśnienie reguły benedyktyńskiej



Dzieło zawiera również pierwsze "wskazówki reżyserskie" dotyczące ceremonii Wielkiego Tygodnia. To ważny tekst więc pozwolę sobie na mały cytat dla lepszego ogarnięcia tematu:
"Podczas trzeciego czytania niech się czterej bracia ubiorą [w szaty liturgiczne]. Jeden z nich, przyodziany w albę, niech wejdzie, uda się do grobowca i siądzie tam cicho z gałązką palmową w ręku. Trzej pozostali niech wejdą w czas trzeciego respensorium, odziani w kapy, niosąc w ręku kadzielnice, i wolno, jakby czegoś szukali, niech zbliżą się do grobu. Wyobrażają oni trzy niewiasty, które nadchodzą z wonnościami, by natrzeć ciało Jezusa. Skoro siedzący u grobu frater, przedstawiający anioła, ujrzy nadchodzące niewiasty, niechaj słodkim głosem zaśpiewa <<Kogo szukacie w grobie, o chrześcijanki?>> Na to one niech jednym głosem odpowiedzą <<Jezusa Nazareńskiego, ukrzyżowanego, o niebiański>> (...) Niech złożą płótna na ołtarzu. A po skończeniu antyfony niech przeor, dzieląc wesele z powodu triumfu naszego Króla, co zwyciężył śmierć powstając z martwych, zaintonuje hymn Te Deum laudamus przy jednoczesnym biciu wszystkich dzwonów." 
Ubiór oraz wyraźna, niemal pantomimiczna gestykulacja braci były kluczem do przemiany w odgrywane postacie, słowa - tylko uzupełnieniem. Mimo to żeby ułatwić wiernym zrozumienie całej sceny, łacinę podporządkowywano wymowie języka narodowego.







Z czasem zaczęto dodawać kolejne sceny, oparte o tekst ewangelii. Pierwsze zawiastuny groteski i scen komediowych wyznacza "wyścig do grobu" św. Jana i Piotra, powiadomionych o zmartwychwstaniu przez powracajace niewiasty.
Około 1100 roku pojawiła się scena z mercatorem, oparta na biblijnej wzmiance, że "Maria Magdelana, Maria i Salome w drodze do grobu nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa" i dająca spore pole do popisu teatrowi ludowemu. Znachor, od zawsze należący do stałych typów w repertuarze mimów, żonglerów, joculatorów i wszelkich innych jegomości w kolorowych ciuszkach, zabiega niewiastom drogę i zachwala swoje wyroby, zaznaczając pierwsze "świeckie" miejsce akcji. W kolejnych wiekach sprzedawca "dorobił" się głośnej i dziamgotliwej żony, a scena z jego udziałem stała się na tyle ważna, by artyści uwieczniali ją w miniaturach, jak choćby ozdobny medalion w ewangeliarzu Uty czy rzeźbach:

Sprzedawca wonności jako uczony, katedra w Konstancji, ok. 1280r


Niewiasty przy zakupie wonności u sprzedawcy i jego żony, kościół NMP w Beaucaire, XIIw

W wieku XII na miejscu krzyża pojawia się sam Chrystus (oklaski), a teksty liturgiczne mają w sobie coraz więcej elementów języka ludowego. Obecność postaci Chrystusa (oklaski) w dotychczasowym scenicznym ceremoniale, pozwala przekształcić go w dającą się zmienić "grę". Przed scenami zakupu wonności i odwiedzin grobu przez niewiasty, pojawiają się sceny z Piłatem i rzymskimi strażnikami grobu, kłócącymi się o wysokość żołdu, co skutecznie przełamuje powagę przedstawienia. Pojawiają się sceny postwielkanocne - Jezus (oklaski) ukazujący się jako ogrodnik Marii Magdalenie, Tomaszowi, apostołom zgromadzonym w Jerozolimie oraz, co najważniejsze, zstępujący do piekieł i uwalniający Adama i Ewę. Zwłaszcza to ostatnie daje nieskończoną możliwość intepretacji i rozwoju tematu, co wiemy po tysiącu sequeli współczesnych filmów akcji.

Zwiększona ilość wydarzeń scenicznych wymaga poszerzenia przestrzeni gry. Początkowo teatr przenosi się na plac przed kościołem, a stamtąd już tylko małe *hop* w przestrzeń miejską.

Uff, intro mamy za sobą. Następnym razem będzie ciekawiej.
Mam nadzieję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz